Všechno bude-scena w aucie

Všechno bude to obok Hastrmana drugie z przyjemnych zaskoczeń pośród nominowanych do Czeskich Lwów 2019. Każdy z tych obrazów wniósł  sporo ożywienia do czeskiej kinematografii, a poza tym też pospołu pozbawili statuetek przereklamowanego Tomana. Z ostatnim obawiałem się powtórki z mało finezyjnym i sztampowym Masarykiem, ale jak widać jury poszło po rozum do głowy. Może zwyczajnie oparło się kuluarowym lobbystom i wybrało najwłaściwiej uznając, że numer z ubiegłoroczną wygraną Masaryka przed oficjalną premierą to za dużo jak na skorumpowaną czeską kotlinę.

Sam film Všechno bude to historia stylizowana na czeską północ – co ostatnio pozostaje modne –  dwóch patologicznie usytuowanych życiowo dzieciaków, w tym z jednym Aspergerem, w świetnie dźwiękowo i wizualnie przemyślanym filmie drogi. Przemyślanym w tym, jak zimowy chłód scenerii i historii może przegrać z ciepłem dwójki miłych, choć z pozoru kwalifikujących się do poprawczaka chłopaków, jak i w zręcznie skonstruowanej historii bez początku i końca.

Do Všechno bude przecież nieuprzedzeni wpadamy, a osiemdziesiąt pięć minut tej historii kończy brak morału. Trudno rozstrzygnąć intencję i zabieg scenariusza, być może wzbogaciło to uniwersalizm historii, może odebrało szansę aspiracjom do czegoś więcej. Moim zdaniem brak finału  bardzo się dwójce naszych wykolejeńców przysłużył. Parę razy poturbuje ich rzeczywistość, wspólnie się pomasturbują, wezmą za współpasażera uratowanego chwilę wcześniej psiaka, tudzież podejmą naiwne próby poderwania starszej stopowiczki (tu bardzo dobra Eliška Křenková ). Nie dorosną jednak, mimo że życie podsunie im kilka egzaminów dojrzałości, a nastoletnie zwierciadło nas przez to przeprowadzi płynnie i bez kiksów.

Všechno bude to umiejętnie poukładany amalgamat przeciągającej się quasi-dokumentalnej sztuki operatorskiej(tu kolejny z sześciu Czeskich Lwów) i dwójki aktorskich amatorów zjednujących w swym naturalizmie nasze dusze. Nie jest zbyt smutno, ale i śmiech zdaje się zawsze odnajdywać swoje właściwe proporcje. Tułamy się z nimi, uderzy nas świetny epizod Martina Havelky, kątem dostrzeżemy poboczną historię Lenky Vlasákovej, a potem już obraz na chwilę przyśpieszy i nastaną tylko napisy.

Nie wiem, czy za kilka lat do przodu obraz ten nie zajdzie mgłą, zza której próżny trud napotka śmiałka chcącego przywrócić te emocje. Może coś jeszcze w nas zabłyśnie, choć pewnie już nie. Pozostaje więc tu i teraz, świeży pomysł i nadzieja, że w każdej czasowej konstelacji beznadziejny Toman zawsze przegra z Všechno bude. Niech to więc choć to będzie chwila spokoju dla takich niskobudżetowych projektów.

Photo © CinemArt

Similar Posts