Teroristka-Scena strzelaniny

TeroristkaIvou Janžurovou i Martinem Hofmannem, kinowy przebój Radka Bajdara, trafił do kin już w kwietniu tego roku. Upływały trzy lata od kinowego debiutu Teorie Tygra z Jiřím Bartoškou i wydawał się to pewnie dobry moment na kolejne kinowe uderzenie. Zajawki tudzież spoglądający z promocyjnego plakatu Iva Janžurová i Martin Hofmann nie pozostawiali złudzeń – Czesi ruszą do kin. Zresztą te filmy upadabnia nie tylko ręka Bajdara – tu dodatkowo samodzielnego scenarzysty – a jeszcze kilkoro dalszych aktorów z praskiej czołówki i hiperbola dla tematu o dużej społecznej wadze. Tygrys jak i Teroristka były skazane na sukces.

Dalej Teroristka poszła już własną drogą, czego szkoda. Teorie Tygra jako koniunkcja konwencji harcerskiego sentymentu podstarzałego pięknoducha i całej tej babskiej ferajny zagrała bardzo barwnie i naturalnie. Teroristka w tym kontekście niestety nie umiała wyznaczyć sobie kierunku.

Ta czarna komedia budzi sympatię i rozrzewnienie, rozdziela wyraźnie role między trochę już niezaktualizowaną starość Janžurovej i kolejnego hofmannowego buldożera lokalnych interesów, by błądzić. Dwie główne figury we wspomaganej muzyczną konwencją spaghetti westernu komedii nie mają przed nami  tajemnic, bogactwo i arogancja kłują, bezsilność budzi gniew. Wszystkie ich atrybuty są dawno odkryte. Emerytowana nauczycielka o dobrym sercu i z nieodłączną torbą na kółkach domaga się sprawiedliwości, Mach Hofmanna niczego tak jak odrobiny sprawiedliwości się nie boi.

Zarys fabuły przynosi więc gorzkie wnioski, zatruwana cisza nocna, miejski ratusz w kieszeni, pomysły na moto-biathlonową obronę terytorialną i chęć wykurzenia całej osady chat znad  Berounky celem paru dużych interesów z deweloperami. Tu rzecz dzieje się w mieście Černošice, gdzie reżyser istotnie mieszka i gdzie  arogancja władzy w końcu tę władzę posłała do lamusa.

Obok niezdarna starość Janžurovej, dożywająca swych dni Eva Evy Holubovej i młoda Słowaczka wychowująca swą chorą córkę. Dychotomia zbyt jasna by doprowadzić do przełomu. Śmiesznie, czasem gorzko, ale z coraz większym tempem. Potem mamy ograne filmowe „amerykańskie” dylematy, gdy rozgoryczenie budzi gniew, a starsza pani postanawia odkurzyć swoje szkolne znajomości wśród żaków i zorganizować broń. Tu pokłony dla Pavla Lišky w roli  „dobrego kryminalisty“, bo to jego charyzma, a nie przeegzaltowana starostka Vilhelmovej przyciąga uwagę najbardziej obok naszej dwójki.

Cała historia w tym wymiarze jednak długo nie przetrwa, bo stopniowo robi się w konwencji mocno teatralnie. Zemsta wszak jest improwizowana, a finałowa scena w nowobogackich interierach naszego mafioso, kolejne odsłony i kolejne aktorskie twarze – miło zaskakują i nadają temu pełnemu perypetii etapowi filmu bardzo żywą postać. Na boku też powstaje pytanie, jeśli potencjału scenariusza nie należało przerzucić na tory szlachetniejszej z tych muz, teatru.

Kończąc wydawać się może, że mieliśmy owszem  niezły pomysł, aktorstwem sypał reżyser bez zbędnego ociągania, ale zawiódł wymiar filmu nakreślony zbyt mocno i  ograniczający reżyserski warsztat. Nie było ani dosyć gorzko, nie przyszła refleksja, a wariacja środkami pozostawia poczucie potwornego rozgardiaszu. Jest plejada gwiazd, są ambicje, pomysły, ale reżyser za kamerą nie umiał się zdecydować na ostateczny dystans. W wyniku tego część aktorów biega w kółko,  część gna nie  myśląc o późniejszym zmęczeniu,  a inni pytają wolontariuszy o trasę.

A już bez przesadnego nadąsania, miło było Janžurovou, Hofmanna, Lišku, Holubovou i Dulave widzieć w jednym filmie i pewnie wielu reżyserów sobie na taką aktorską trupę ostrzy zęby.  

Photo © CinemArt  

Similar Posts