O obrazie Bratři było w Czechach głośno jeszcze zanim trafił na ekrany kin. Zresztą trudno się dziwić, że w kraju w swej starszej części dość łaskawie patrzącym na komunizm, historia dwójki młokosów przeprowadzających w latach pięćdziesiątych spektakularną i krwawą ucieczkę do zachodniego Berlina, wzbudza ona kontrowersje. Skądinąd po trosze prawdopodobnie wokół tego podziału w dużej mierze też pozycjonuje się spora rzesza admiratorów i krytyków dwóch bohaterów tej historii.
Braci Mašín i jednocześnie synów członka ruchu oporu Josefa Mašína wkrótce po wojnie musi dotknąć ręka władzy. Piękne tradycje dwudziestolecia, fortepian zdobiący mieszkanie, tudzież dość nieskrywany antykomunizm, nie mogą wszak ujść uwadze komunistów. A stąd już tylko krok do systematycznych działań, mających całą rodzinę odrzeć z nadziei na przyzwoite życie. Zresztą te chwile reżyser Tomáš Mašín umiejętnie przykrywa, suflując nam raz po raz młodzieńczym wybrykiem, zabawnym miłosnym uniesieniem, potańcówką, tudzież wybornym gagiem z fortepianem wyłuskanym z rąk bezpieki. Młodość jawi się tu uniwersalnie, a naszych młodych bohaterów różni od ich współczesnych odpowiedników inaczej definiujący potrzeby kontrakt społeczny. Są to jednak nadal urokliwi młokosi, idący przez życie drogą wyznaczoną przez mit ojca(działający w konspiracji w czasie wojny podpułkownik) i budzący współcześnie tylko estymę. Próżno w końcu dziś szukać tak pięknych braterskich relacji. Mnie rozpoetyzowaniem tej części przekazu scenarzysta Marek Epstein i reżyser Tomáš Mašín bardzo do siebie przekonali. Niby dali sobie alibi od ocen, uciekając pejzażem młodości lat pięćdziesiątych, a jednak dorzucili wartościowszy walor. Podjęli bowiem próbę wyeksportowania tej niewiarygodnej i ponadczasowej historii poza rodzime podwórko.
Wspomnianą wyżej dobę wkrótce zaczynają tytułowi bracia Josef(Oskar Hes) i Ctirad (Jan Nedbal) niestety znosić coraz trudniej. Starania podtrzymania rodziny matki Zdeny(w tej roli znakomita Tatiana Dyková Vilhelmová) na nic się zdają ,a młodzieńcza natura kieruje ich w stronę dywersji. I to właśnie ten krwawy czas budzi współcześnie największe emocje. W końcu przebieg granic między okrucieństwem systemu, a niezawinionymi ofiarami ofiar ma znowu charakter uniwersalny. Dochodzi do pierwszych zbrodni motywowanych chęcią zagrania na nosie komunistom, czemu kamera przygląda się oszczędnie. Ale czy wiek nie każe znosić wątpliwości szybko, gdy bieg wydarzeń nabiera tempa? Bo z jednej strony widzimy kompletne postacie przekonujące swą behawioralną stroną. Ale też nie zagłębiamy się w ocenę, gdy filmowy zegar tyka dalej. Swoją drogą paradoksalnie fikcyjność postaci, jak w pewnym daleko brutalniejszym filmie Luca Bessona(Leon Zawodowiec)zdjęłaby z autorów ten ciężar. Tu mamy jednak gołą i minimalnie przemodelowaną rzeczywistość.
Dalej przychodzi – podkreślają to i oponenci – dobrze technicznie podany motyw ucieczki. Kamera przyśpiesza wraz z fabułą i w zasadzie do końca filmu Bratři dostajemy realizowane częściowo z krótkiej kamery, ale i wymagające pasaże pełne statystów w rolach nrdowskich żółnierzy. Jest sporo ciężkiego sprzętu wojskowego, sztabowe decyzje najwyższego wojskowego szczebla kierujące obławą, oraz dramat głównych bohaterów. I tak wszystko cieszy oko już później do samego końca, gdy rozgrywa się dość groteskowa rozmowa między uciekinierami, a tłumaczem i amerykańskim konsulem.
Bratři obok tytułowej dwójki przypominają o sobie główną drugoplanową rolą (Tatiana Dyková Vilhelmová), która wnosi czar kobiecej łaskawości dla przewin swych synów, czy delikatność przemieszaną z wielką godnością głowy rodziny(scena rozstania z synami). Trudno nie wspomnieć solidnej roli Adama Ernesta jako trzeciego z uciekinierów. Przemykają jeszcze Václav Neužil (wuj i w jakimś stopniu Anioł Stróż Josefa i Ctirada) i Matěj Hádek w dość niecodziennej dla siebie roli kombatanta. Nieźle na tym tle wygląda i Karolína Lea Nováková (znana z serialu Osada) w roli młodszej siostry.
Historia tego filmu zapewne potrwa dłużej niż sama jego bytność na dużym ekranie. Zewsząd będzie słychać głosy poszukujących granic moralnych i sugerujących “Braciom” płytką i neutralną podbudowę. Ja takim stanowiskom zasadniczo nie wtóruję. Nawet bardzo młody i wymagający wsparcia widz zrozumie nastrój i wyraźne ramy czasowe lat pięćdziesiątych vide: celebrowana śmierć Stalina, opluta gablotka etc. Rozpiętość czasowa jest tu wspierana jasnymi skrótami narracyjnymi, wokół więzów rodzinnych, współodpowiedzialności bliskich, tudzież symbolicznej “nieautonomiczności” decyzji głównych bohaterów. W zasadzie wszystko po stronie opisu, od popełnianych zbrodni, po systemową chłostę na najbliższych, tu funkcjonuje. Autorom bowiem udało się stworzyć spektakl o odpowiedniej randze , utrzymać uwagę widza techniczną jakością i nie zgubić istoty rzeczy. Jednocześnie gwoli uczciwości trudno podejrzewać, by reżyser filmu Bratří Tomáš Mašín(prywatnie daleki krewny głównych bohaterów), swój film nakręcił inaczej niż z admiracji dla całej historii. Tak więc cieszmy się bogatym komercyjnym obrazem, nieuchybiającym prawdzie i dającym miejsce do ocen. Czy był przy tym przez swój komercyjny wymiar płytką próbą szukanie alibi ?Wątpię.
Z innych wpisów polecamy: Bianca Bellová i Jezioro-czyli mistyczne próby pewnej wydmuszki, Všichni žijem’ v blázinci-czyli kipiąca erudycją lekcja od pewnego psychiatry, Císařský trchanec-czyli Franta Pepa Jednička i jego szama, Brněnský řízek-czyli zmodyfikowany schabowy z trudną etymologią, Vlastníci Jiřího Havelky-czyli pyszna charakterologiczna burza czeskiej wspólnoty mieszkaniowej.
Photo © Zuzana Panská / Cinemart