Dokładnie 1 listopada roku 2017 w dzień swoich siedemdziesiątych piątych urodzin Marta Kubišová gra swój ostatni koncert. W sali Domu Kultury Vltava w Czeskich Budziejowicach śpiewa też po raz ostatni hymn praskiej wiosny, Modlitbu pro Martu. Tę samą którą udaje jej się jeszcze wykonać rzutem na polityczną taśmę w roku sześćdziesiątym ósmym do serialu Píseň pro Rudolfa III. Serial pojawia się w czeskim radiu, a ponieważ na szczytach władzy utrzymuje się nadal Alexander Dubček, a ruski tank dopiero nabiera rozpędu, da się żyć. Wygrywa Czeskiego Słowika roku 68 i 69, nagrywa longplaya i nagle zaczynają ją wyciszać. Kurtynę opuszczają również przed najsłynniejszym trio Układu Warszawskiego, Golden Kids. Helena Vondráčková, Václav Neckář, i ona, Marta Kubišová. Mają występować już bez tej trzeciej. Młyny StB zaczynają mielić, fabrykują jej rzekomą rozbieraną sesję dla duńskiego szmatławca, anonimy śle się do dyrektorów domów kultury, również do samej Kubišovej. Dla ludzi czarno-białych azymutów nastają ciężkie czasy.
Kubišová osiada na wsi, wszędzie wilcze bilety, mąż emigruje. Wciąż liczy na powrót, samych Ruskich szacuje tylko na dwa lata. Przyjdzie jej jednak czekać całych dwadzieścia. Gdzieś tam podpisuje jeszcze Karte 77. Pozostała dwójka robi karierę, niby latają po urzędach, coś próbują. Historia niestety się tak toczy aż do Aksamitnej rewolucji.
11 listopada 89 roku Kubišová śpiewa a cappella swoją Modlitba pro Martu na balkonie wydawnictwa Melantrich na placu Wacława, na tym samym na którym hymn wykonują Karel Gott i Karel Kryl. Mówi, że nie wyczuła tonacji, była nieprzygotowana, robiła to z biegu. Ale niech ktoś tylko spróbuje odebrać ludziom na Václaváku tę chwile wzruszenia, gdy śpiewała.
Przychodzi demokracja, antyreżimowcy wracają do łask, dochodzi do pojednania scenicznego, wszystkim w trójkę udaje się wystąpić. Przychodzi jej to bez trudu, nigdy szczególnie radykalna w ocenach nie była, po prostu dokonała wyboru, urodziła córkę, a za komančů za odrobinę sumienia płaciło się przecież wysokie rachunki.
Mijają kolejne lata, skalpel chirurgów plastycznych tnie równo, jednej z gwiazd tria wycina trochę rozumu. Rok 2008, lada chwila ma się odbyć trasa z okazji czterdziestolecia Golden Kids. Marta Kubišová się wycofuje, a jej sławniejsza koleżanka kieruje sprawę do sądu. Żąda w niej 1,3 miliona Koron odszkodowania z tytułu poniesionych strat po zawieszonym tournée. I tym razem, jakkolwiek Czesi nie są zbyt skorzy do zaangażowania, tu obojętni nie pozostają.
Sprawa trafia do drugiej instancji i wówczas Václav Havel pisze do złotej Heleny otwarty list. Pod listem podpisuje się gros znanych osobistości, widnieją Václav Neckář, Lucie Bílá, Vilma Cibulková, Zuzana Bydžovská, Petr Janda.......... Padają tam słowa: ...przedłożyła Pani pieniądze nad przyjaźń i zwyczajną ludzką przyzwoitość w stosunku do osoby, która była kiedyś Pani bliska, nigdy też Pani nie zaszkodziła, mimo że Ją spotkał mniej sprzyjający los....Sprawa ciągnie się w drugiej instancji, ostatecznie Vondračková przegrywa.
Po wyroku jeszcze bredzi coś o stracie wizerunkowej, powołuje się na demokrację i na wpływ jaki na wyrok sądu mógł mieć list otwarty. Dodajmy, że sama Vondračková będąca w czasach Antykarty, manifestu lojalności wobec komunistycznej Czechosłowacji, z koncertami w Polsce, nigdy jednak nie kryła, że by ją podpisała. Zbyt wiele znaczyła dla niej kariera. Podobnych dylematów nie miał przecież też Gott, Neckář i wielu innych. Społeczeństwo to akceptowało, podejmowało na co dzień podobne decyzje. Te same były motywacje, różniła się tylko ich skala. Ponoć tym tłumaczy się sympatię dla Kubišovej. Żadna tam niska barwa głosu. Ot ludzie szanowali postawę, na którą sami nigdy się nie zdobyli.
Niby nic, a po wszystkim pozostaje niesmak. Bohater, kolaborant, prominentny artysta nie rozglądający się na innych, uśmiechy, zagraniczne sale koncertowe, można to jakoś zrozumieć. Każdy ma jedno życie. Ale gdy po latach ów pupilek władzy powołuje się na demokrację, czuje się zgorszony. Wte i wewte szermuje wysokimi kwantyfikatorami moralnymi, gdy w życiorysie moralnych postaw brak, budzi to pewien zgrzyt. Chciałaś śpiewać, spełniały się twoje marzenia, byłaś taka młoda, nie chciałaś widzieć, twój wybór. Cesarz Napoleon rzekł kiedyś o jednym ze swoich marszałków: postawię go tak wysoko, że wszyscy zobaczą jego śmieszność. Złota Helenka stanęła chyba za wysoko.
Photo ©Česká televize/ Oldřich Cetl