Mariusz Surosz to mój zdecydowany faworyt nierównego pojedynku dwóch Mariuszów. Na pewno uczciwszy w swej poznawczej naturze wobec Czech czy szerzej Czechosłowacji, choć pewnie gorzej ustosunkowany, Niby nie chce czuć się historykiem, a jednak ten edukacyjny element jego książek jest ich największą zaletą. Bo przecież rzetelność, bogate źródła archiwalne objętościami należnymi rozdziałom mogące obdarzyć i niemało sumiennie przepracowanych książek to absolutny unikat. I niechże ta uwaga w żaden sposób nie umniejsza rangi autora.
Zresztą historyczne usposobienie książki „Ach, te Czeszki” to również jedyny przyczynek prowadzący do pewnej złożoności jej recenzji. Bowiem historyczny warsztat to już nie nudność sądów, precyzja męcząca czytelnicze oko, bądź charakter elaboratu, a rzetelność-nieustająco deficytowa pozycja współczesności. Tak jest i tu. Ale też ten brak wyjścia poza życiorys jako platformę dla historii daje Mariuszowi Suroszowi mniej możliwości. Ot weźmy sobie Czeskie sny Pavla Kosatíka, solidną czwórkę według szkolnej skali. Kosatík dla każdego rozdziału wybiera dla Czechów tło, od Niemców po Ruś Zakarpacką i Serbołużyczan, i tym samym daje sobie solidne atelier dla opisu. No ale czy Polacy w aneksie do polskiego wydania, którzy wcześniej w głowie Kosatíka piszącego Czeskie sny nie zagościli, nie zmuszają do myślenia? Surosz takiej dziury szczęśliwie swoim czytelnikom nie zafundował, bo każdy nowy poznawczy wycinek jego czeskiej przygody musiała poprzedzić kronikarska uczciwość. Być może w czasach bogatszych mógłbym pomarudzić, tu tylko doceniam.
Ach, te Czeszki nie są etnicznie czyste, bo zagościły tu jeszcze Amerykanka, czy Polki z Zaolzia, Zawierają dawno odkryte w Czechach sławy, jak idąca w jednym rzędzie z Lídou Baarovou Adina Mandlová, tudzież wielką gimnastyczkę socrealizmu Věru Čáslavskou, ale swe miejsce zagrzał tam i mało znany epizod wołyńskich Czechów. Wszystko to wydaje się u Surosza dobrze przemyślane, różne odcienie historii Czechów to konkretne postawy i osoby, swego reprezentanta ma Czechosłowacki Kościół Husycki , Barrandov Miloša Havla, nieszczęśliwe czeskie “ósemki“ z 48 i 68, cieszyński Most Przyjaźni. Szczególnie ciekawy może wydać się na tym tle wołyński amalgamat religijny w Kupiczewie, wsi niełaknącej sławy historycznych cezur, które wieś tę długo omijały, by ostatecznie dać jej dar widzenia trudnej historii rzezi wołyńskiej.
Życiorysy z Ach, te Czeszki pełniące jednocześnie rolę aneksu do Pepików, nieźle dokreślają swego zmaskulinizowanego poprzednika, kalibrując na przemian treść dobrze udokumentowanym truizmem z mniej oczywistymi narracjami, by efekt mógł zadowolić po równo wszystkich. Czesi spostrzegli polskie okulary, mniej zaangażowani chłonęli wszystko, a ci z kursu dla zaawansowanych uzupełnili dziurawą wiedzę. Każdorazowo więc Ach, te Czeszki wypełniały swą belferską powinność, dając równocześnie poczucie, że można pisać bogato warsztatowo, jak i nie zapominając o czytelniczych widzach.
Photo © czechypopolsku.pl