Cafe. Bar. Letka. wyrył się w naszych głowach na dłużej i mimo tylko jednej wizyty tam z czystym sumieniem dzielimy się swoją rekomendacją. Cafe. Bar. Letka najczęściej pewnie nie będzie po drodze, nam udało się to przy okazji wydeptywania Prahy-Holešovice, choć już wcześniej o tym lokalu wiedzieliśmy. Dla zainteresowanych to Letohradská 44, więc jeśli gdzieś czai się pasjonat Samotnych Petra Zelenký, metronom będzie świetnym przystankiem w drodze do tego przybytku. Cafe. Bar.Letka. przygarnie też chętnie bywalca Národního Technického Muzeum, bo oddając się tam szamie, patrzymy na nie dokładnie lekko z ukosa.
A w środku piękne łuki, podrapane ściany, cudowne lustro naprzeciwko, kilka stolików i parapety okupowane przez spóźnialskich klientów. Ruch tam jak w Sylwestra na Václaváku, a od wejściowych drzwi walą kolejni zdziwieni obowiązkiem rezerwacji. Niby to tylko dobra stylizacja, szczypta pijaru, ale skoro kolejki ustawiają się gęsiego, może ten fenomen oferuje coś więcej.
W Cafe. Bar.Letka. czuć niewymuszoną świeżość i autentyczność, a ten cholerny weekendowy obowiązek rezerwacji zdaje się tu małym kosztem. To bowiem taki sobie internacjonał z nowoczesnymi inklinacjami, śniadania podaje się tu na foremkach do pieczenia wyściełanych papierem, a lemoniada malinowa w ich wydaniu jest jak krótki rajd po lesie. Śniadanka jakie podają w wersjach po 100 i 160 Kč bodaj, to z musli, i to bardziej tradycyjne, w którym gości kilka rodzajów pieczywa, kawałek wędliny, twarożek, jajco i inne standardowe składowe, podaje się tak, że zapewne dacie się oczarować. Ceny nie zabiją choć szczególnie tanio nie jest, dla próby jednak warto pokosztować i dobrze się pobawić. My dajemy rękojmię śniadaniu, pozostaje jeszcze też kameralny lokal pod wieczorne piwo, ale tu już musicie spróbować sami. My powątpiewamy by mogło być gorzej.
Photo © czechypopolsku.pl