Recenzja książki Kroki mordercy wydaje się dość kłopotliwa. Bo niby dostrzegamy w niej szereg elementów wspólnych całej gamie detektywistycznych średniaków, a i tak na końcu ma się ochotę tę książkę potępić w czambuł.
Już na poziomie postaw, bardziej wytrawny czytelnik wyczuje mocno feminizująco-psychologizujące tło. To całe rozbełtanie treści w skrzętnie, czy wręcz do bólu przedstawianych osobistych rysach bohaterów. Czasem zdają się one zasklepiać w głównym wątku, częściej są pisaniną bez związku. Być może jeszcze jedna z głównych bohaterek, Julia z jej życiowym epizodem, klątwą siły i braku siły u boku neurotycznego męża porządnisia, który zrządzeniem losu od niej odchodzi, ma swe uzasadnienie. Pewnie dadzą się wytłumaczyć perypetie córki, nadwątlonej finansowo reprezentantki niskiej samooceny, jako rezultaty skomplikowanych losów, młodzieńcze związki, sąsiedzi we wzajemnych interakcjach. Wszystko to sprawia niestety jednak wrażenie zamierzonego rozchodzenia się wątków, tak by czytelnika zdezorientować. A nie jest to przy tym niestety zabieg konsekwentny, bo tło i fragmentaryzm znajdują sobie zastępstwo w lichej strukturze damskiej literatury klasy b.
Kroki mordercy irytują też tam, gdzie czytelnik traci z pierwszego planu śledczego, który bądź to ginie nam z horyzontu, albo podąża spóźniony za całą fabułą. W każdym przypadku wydaje się zbędny. Dość kuriozalne w książce podpisanej jako kryminał? Czegoś chyba nie zrozumiałem.
Kroki mordercy dają i szereg dalszych niedociągnięć. Tytuł i okładka to tylko dwa bardziej marginalne przypadki. Tuż obok jest wyposażenie bohaterów w nazwiska odzierające ich z wiarygodności. Weronika Truskawka, Sylwia Rolnik? Tłumacz narozrabiał nie wyczuwając ducha czeszczyzny. Kuje w oczy język bohaterów. Dosyć prominentna i niedoceniona odpowiednim opisem praska Baba tuż nad dzielnicą Dejvice ze swoim snobistycznym tłem, którego brakuje, również kłuje po oczach. Złe wrażenie robi urwana francuska retrospekcja będąca mylnym meta-planem dla całości.. Niestety tego punktowania jest dużo.
Słowem Michaela Klevisová chciała zbyt wiele na raz. Rozpisując Kroki mordercy na ponad czterysta stron zagmatwała się gatunkowo, za daleko odchodząc od kryminału. Ilość instrumentów użytych na raz nie służy bowiem temu gatunkowi. Jednocześnie męcząca drobiazgowość pobocznych wątków dorzuca dalsze drobne nierzetelności. Cała fabuła na dodatek wydaje się mocno nierówna, bo nadwątlające całość początek i koniec, nagradza bardziej wartki środek. Tak więc Kroki mordercy z książki z widokami na przyszłość, stały się dość przeciętnym reprezentantem gatunku klasy b, co u pisarki ze stażem chwały nie przydaje.
Photo © czechypopolsku.pl