Książka na tle okna

Josef Škvorecký – czego nie ukrywam – jest moją wielką czytelniczą miłością. Wynika to z talentu, ale pewnie i kraju i czasu gdy pisał. Kraj ten z różną intensywnością mnie interesuje, ale za to czas, ten czynił prozę wartościowszą niż dzisiejsze quasi-pisarskie bohomazy. Współcześnie z dziesięciu czeskich pozycji, osiem z miejsca może powędrować do lamusa. Wtedy przeżyć weryfikację doby, uporać z cenzurą tudzież wystrzelić na emigrację, czy by po prostu przeżyć w czytelniczej pamięci dwadzieścia, trzydzieści lat, to było coś. Ale pisarze wówczas mieli też w zanadrzu pewien handicap, byli posiłkiem dla znudzonych propagandą spod znaku „Rudé Právo”.

Gorzki świat wydany w Polsce 2020 roku, to tylko drobny element wielkiej spuścizny człowieka, którego los usadowił uczciwie poza gronem koniunkturalnych tchórzy i który przy tym miał pióro pełne niebywałej swobody i specyficznego temperamentu. Jiří Hájíček Škvoreckého przedstawia jako osobę skłonną każdego kolegę po fachu  literacko wspomóc. Ot typ niegasnącego entuzjazmu dla innych z pięknym głosem z czasów Głosu Ameryki. Trudno bym dzisiaj ex post udowadniał swoje podobne wyobrażenia, ale zapewne taka charakterystyka dużo mówi. O skromności, o sobie, ale i niezaprzeczalnym talencie układania zjawisk trudnych w całość z postaw i ponadczasowych wzruszeń.

Gorzki świat to szerokie repetytorium wiedzy z zakresu talentu Škvoreckého. Mimo że opowiadania sięgają dat 46-69, czuć dużą tematyczną rozległość, ale i jednego ducha całości. Spośród szarzyzny historii wyłowić tę mniejszą perspektywę, która pięknie kontrastując dzień powszedni, wyławia z nich metazjawiska, to umiał mało kto. Jest antysemityzm, tępy bolszewizm nabrzmiałych facjat po ekspresowym awansie społecznym, lutowy przewrót, kwintesencja miękkiego oporu, bikiniarstwo i jazz.

Mnie jednak Škvorecký imponuje najbardziej milionem swoich alter ego różnych czasów i konwencji splatanych w jedno memento mori. Być może jesteś jedynie młodym szczylem grającym na tenorowym saksie i wymyślającym miliony forteli omijających klasowo słuszną wersję wydarzeń, ale twojej młodości nie zabierze ci i cały Związek Radziecki. Mogą przemianować cię w klasę próżniaczą, zaglądnąć pod nogawkę, wmówić, że fagot jest klasowo czysty, a na koniec, do twojej głowy i tak się nie dobiorą.

Całość to smutna historia rewolucji maglującej nasze głowy, moralne dno totalitaryzmów oraz  skromna historia z milionem podsuflowanych anegdot. Poczciwy stary żydowski lekarz we swojej Lancii z nagłym końcem złudzeń, kantor i nauczyciel niemieckiego w dziecięcym krajobrazie wojny. Jakiś przechrzta Husa alias Hüsse pojmujący w mig konieczność noszenia krótkiego wąsika z pruskim jeżem, szczeniackie zabawy w ruch oporu z rozporkiem w tle- to tylko część.

Zresztą Gorzki świat cały w swej różnorodności szczęśliwie utrzymuje się w jednej tonacji. Niby perspektywa dziecka z początkowych opowiadań nie ucina globalnej siły tych historii. Niby też lutowy przewrót rozdyskutowanych studentów wnosi coś do naszej wiedzy, a przecież gdy dodać “hrabalowskie“ dykteryjki z niezapomnianym Květoslavem Prskem z narzeczoną, czy finałową Arnošta Karáska, nie czuje się czytelniczych turbulencji. Wszystko bowiem to obraz równie paskudnego czasu, a że czasem miesza się w nim spóźniona ejakulacja i perspektywiczny przydział na mieszkanie za pięćdziesiąt siedem lat z Terezinem? To już sprawa mistrzowskiego pióra.

Photo © czechypopolsku.pl


Similar Posts