Arystokratka IV część okładka

Nie spodziewałem się po sobie recenzji czwartej części sagi rodu Kostków Evžena Bočka. Wprawdzie Ostatnia Arystokratka to zdecydowanie prawdziwy zderzacz hadronów, gdzie dość szalony autor i kasztelan pewnego zamku w jednym, postanowili sfabularyzować surrealistycznie swój dzień powszedni. Ale potem była już niestety tylko trochę wtórna Arystokratka na koniu o sile kapiszona. Wreszcie całości dopełnił tylko komercyjny sukces kinowej Ostatniej Arystokratki Jiřího Vejdělka, gdzie nie licząc reżyserskiego oka przy obsadzie vide: samograje w postaci Elišky Balzerové, Martina Pechláta i Pavla Lišky, wyszło według wskazań amerykańskich ekranizacji. Reżyser bowiem poszedł w wizję, kolory i spłycony happy end, za nic mając gotowe mini-scenariusze niezliczonych gagów w wykonaniu służby, Denisky, tudzież akcji na skrzyżowaniu prozaku, barbiturianów, czy choćby dwóch nieludzko niezdyscyplinowanych dogów.

Arystokratka i fala przestępstw na zamku Kostka to przy tym wszystkim jednak pewne novum. Niby może tylko trochę powzdychałem nad dość mało zgrabnym tytułem, ale potem poszło już raz dwa. W sagę Evžen Boček tchnął nowe życie, a stawianie nekrologu nad autorem okazało się przedwczesne. Zresztą w dobie wyraźnych braków fabularnych współczesnej literatury, ten typ fabuły miałby bez wątpienia znaleźć rzeszę odbiorców.

Arystokratka i fala przestępstw na zamku Kostka idzie w nowym kierunku, gdzie nie licząc epistolograficznej roli Marii III Kostki i siatki znanych nam klinicznych przypadków zamkowego personelu, autor wprowadza do obiegu dwa dodatkowe absurdalne wątki. Oba skądinąd sprzęgnięte czasowo w dniu tragicznej śmierci Księżnej Diany. Sony i Andżelika – dość ”roślinnie” wyposażona dwójka – ma dokonać kradzieży kości dwóch poprzednich Marii, z kolei przypadkowo odkryty na zamkowych korytarzach Portret służącej Rembrandta ma stać się łupem nieźle wykrzywionej rodzinki Majerów.  Te dwa procedery nie mogłyby się udać w żadnych okolicznościach, tym bardziej nie mogły się udać feralnego trzydziestego pierwszego sierpnia, gdy świat obiegła jedna wiadomość: śmierć księżnej Walii.

Arystokratka i fala przestępstw na zamku Kostka dalej oczywiście korzysta ze sprawdzonej Deniski z jej ”..ale psycho”, Józefem w niezłej delirce paradującym w mundurze Heinricha Himmlera, czy panem Spockiem oczekującym w trumnie jednego z przodków Kostków, chórów anielskich. Zasadniczo przy tym ta fabularna matryca to tylko tło.

A więc Sony to tak egzystencjalne novum, że stopień szczegółowości przekazanych mu instrukcji musi sięgać również konieczności zakładania okularów słonecznych dopiero za dnia. Gdy dorzucić mu prostytutkę, której najbogatszą częścią garderoby jest czapka z daszkiem, sukces mamy w garści. Nie odbiega też od tego rodzinka Majerów, której kradzież nie wyszłaby nawet w warunkach hibernacji reszty światowej populacji. Nie pomaga temu ani udawane stwardnienie rozsiane, ani desperacja tej dwójki, która wspomagana wiedzą szwagra, partoli raz za razem wszystko na swej drodze.

Arystokratka i fala przestępstw na zamku Kostka koniec końców to zgrabna surrealistyczna pozycja zapętlająca wszystko dobre, co pamiętamy z pierwszej części sagi. Do tego dorzuca sprawdzony pure nonsense Evžena Bočka. Ten zapewne wyprowadzony z setek prawdziwych zamkowych historii, gdy mufloni – turyści w nomenklaturze zamkowych włodarzy – przysparzali dość traumatycznych emocji zamkowej obsłudze. To już w zasadzie sporo jak na dobrą fabułę.

Powstaje do tego tylko jedno pytanie: skąd u licha się u autora wzięła podmianka lexaurinu w miejsce prozaku?

Z innych wpisów polecamy: Kinowa Ostatnia Arystokratka czyli Jiřího Vejdělka wersja najgorszaJenoféva Boková i Chvilky czyli z toksycznej strony świataCzyli Dizajn także po czeskuHastrman czyli całkiem zasłużone cztery czeskie lwyŠarlatán czyli zupełnie nieczytelna Agnieszka Holland3Bobule czyli siła sentymentu bez wartości dodanej.

Photo © czechypopolsku.pl

Similar Posts