Restaurację U Matěje odwiedziliśmy zupełnym przypadkiem. Pewnie skuszeni marką właściciela Jana Punčohářa powinniśmy byli się tam pojawić już wcześniej, ale to nie była chyba wystarczająca motywacja. Przekonał nas do tego dopiero nasz serdeczny kumpel i niegdysiejszy mieszkaniec tych rejonów. Miał przy tym nie lada zadanie, bowiem znajdowaliśmy się wtedy w pobliżu Náměstí Republiky u progu innego lokalu , a od U Matěje dzielił nas szmat drogi.
Trud dotarcia tam metrem do stacji Hradčanská i potem autobusem linii 134 przywołał też pewne filmowe wspomnienia. Bo komu w końcu kibicowała Nina Divíšková w filmie Hodinový manžel jeśli nie Dukli Praha, której stadion Na Jurisce mijamy? To wspomnienie budzi we mnie kolejne. Fenomenalnej drugoplanowej roli z filmu Příběhy obyčejného šílenství, tudzież babci Běty z serialu Vyprávěj. Trudno je przyrównać, bo matka którą obsesja braku relacji z najbliższymi zaprowadza od słoików wysyłanych do Bośni w objęcia psychiatryka, to rola demolująca widza. Z drugiej strony antykomunistka Běta budząca postrach wśród bliskich trzymających w tajemnicy swój udział w pochodach pierwszomajowych ze swoim “dneska by to šlo” wieszczącym upad komunizmu, budzi szczery uśmiech.
Restauracja U Matěje to z całą pewnością spełnienie snu dla znakomitego kucharza Jana Punčohářa, który po stażach w zagranicznych restauracjach posiadających gwiazdki Michelin i szefowaniu Le Terroir(wyróżnienie Bib Gourmand od Michelin za”good quality, good value cooking”), oraz Grand Cru Restaurant, dorobił się własnego lokalu. Sen ten jednak, co poświadcza wcześniejsze wyróżnienie Bib Gourmand, szczęśliwie nie oznaczał poszukiwania żyrantów dla śmiałków przestępujących jej próg. Uwaga, iż ceny są w pełni akceptowalne zresztą była jedną z zachęt naszego kumpla.
Gdy pojawiliśmy się tam, przywitał nas widok budynku w stylu dworku otoczonego zewsząd zielenią i drzewami, a prosta niepretensjonalna deska z napisem “ U Matěje” nad wejściem do ogródka budziła jak najlepsze wrażenia. Ten prosty sznyt nieodbierający jakości lokalowi towarzyszył nam i później. Ogrodowe stoliki w towarzystwie zupełnie zwyczajnych zielonych krzeseł, stary dobry Prazdroj z kija i malinovka w miejsce szalonych cenowo rzemieślniczych piw, czy kotlet z piersi kurczaka z purée ziemniaczanym jako ukłon dla najmłodszych to – tak myślimy – świadome wybory. Bogactwo dotyka nas dopiero na poziomie przystawek w karcie. Frytki z karpia, terrina z kaczki, czy marynowana wołowina z kaparami nie brzmią przecież specjalnie pospolicie?
My mając przed sobą wiosenne sezonowe menu zdecydowaliśmy się na dwa lekkie dania. Pieczone zielone szparagi, serek śmietankowy, prosciutto z kaczki i orzechy laskowe, oraz pierś z kaczki, puree z czerwonej kapusty, zapiekanego ziemniaka i sos jeżynowy. Pełni nieufności do artefaktów pokroju niechrześcijańsko drogich pączków od Magdaleny Gessler, dania te zdecydowanie wgniotły nas w krzesła. Szparagi al dente z delikatnym prosciutto, otoczone pysznym sosem i z orzechami stanowiły połączenie o odpowiednich proporcjach i bardzo przemyślane. Z kolei rozpływająca się w ustach kaczka z wysmakowanym purée kapuścianym i inkrustem zapiekanego ziemniaka i jeżyny, to wybór niby rewolucyjny, a ostatecznie dla naszych kubków smakowych tak naturalny w swych proporcjach.
Do tego zieleń wokół, duża kultura osobista i nienachalność kelnerów, porcelana, czas oczekiwania i same smaki nie pozostawiały miejsca dla narzekań. U Matěje to po prostu świetny wybór dla ciekawych nowych smaków, którym nie straszne zejście z Václaváka.
Z innych wpisów polecamy: Prvok, Šampón, Tečka a Karel-czyli spod pióra oczywistego wariata, Niech sobie nie myślą, że jesteśmy kolaborantami-czyli łatający historyczne dziury znakomity Piotr M. Majewski, Výčep korunní-czyli interier, obsługa i szama z innej planety, Šarlatán-czyli świetna historia bez filmowego przesłania, Czyli Czech namiotową porą.
Photo © czechypopolsku.pl