Miroslav Donutil

To już mija ponad miesiąc od okrągłych siedemdziesiątych urodzin Miroslava Donutila. Same medialne urodziny przebiegały hucznie, a swojego wywiadu czy programu doczekali się ci z pierwszej linii. Była Lucie Výborná, Show Jana Krause, Prostor X, dotkliwie gastryczny Aleš Cibulka w Toboganie, wreszcie swój dokument Pan herec Miroslav Donutil Georgisa Agathonikiadisa wyemitowała Českatelevize.

Obok Miroslava Donutila trudno przejść obojętnie. Tytułem pan herec w końcu Czesi okraszają wyjątkowe jednostki, a zważywszy dorobek aktorsko-komercyjny, jest on w pełni uzasadniony. Z tego pokolenia na pewno podobną estymą cieszy się jednak i inny -choć równie charyzmatyczny – mim i znakomity aktor filmowy i teatralny, Bolek Polívka. Dzieli ich różnica dwóch lat, a drogi twórcze, mimo że nie jest tego niesłychanie dużo, na każdym etapie ich życia mocno wspólnie rezonowały.

Obaj wystudiowali brnieńską JAMU( Janáčková akademie muzických umění), by także wspólnie rozpisać piękną kartę bardzo modernistycznie i wszechstronnie usposobionego Divadla Husa na provázku. Zresztą to deski teatralne gdzie wymagania dotyczące śpiewu, żonglowania, tańca, tudzież baletu,  idealnie komponowały się ze zdolnościami Donutila(śpiew), czy Polívky(pantomima). Ten teatr również był szczęściem obu naszych renesansowych bohaterów, bowiem Międzynarodowy Festiwal  Teatralny w Nances, gdzie brnieński teatr odnosił sukcesy, w tym dużej mierze  komedia dell’arte Bolka Polívky, stały się furtką dla zagranicznych wyjazdów. Łącznie krajów, które odwiedziło progresywne Divadlo Husa było dwadzieścia pięć. Ten czas do roku 90, gdy Donutil odchodzi na deski Teatru Narodowego w Pradze okazał się wyjątkowo twórczy. To około pięćdziesięciu roli teatralnych i gigantyczny gatunkowy zasięg od Balady pro banditu po Bratři Karamazovi. Ekranizacja tego pierwszego to pierwszy większy sukces na dużym ekranie. Potem jednak do przenosin do Pragi, Donutil gra sporo drugiego planu, lecz przełomu jeszcze nie widać.

Ten przyjdzie wraz z Národním Divadlem, do którego przeprowadzka była motywowana – co sam aktor przyznaje – barierami. Te ustawały po prostu za rogatkami Pragi. W Brnie można się było rozwijać i uczyć, w końcu Polívka tam stworzył swój własny teatr, ale wszystkie kolory popularności wiązały się już tylko z czeską stolicą. Tę mim Polívka mu odradzał  ”….tady budeš chybět na Provázku, tam budeš přebývat…”. Blisko trzy dekady później tej samej rady prawdopodobnie już nie dał swojemu utalentowanemu synowi Vladimírovi, gdy ten zdecydował się na Dejvické Divadlo(przyjęcie tam ma charakter demokratyczny i dokonuje go zespół). Za wszystkim stoją zapewne bardziej mobilne czasy i okoliczności. W każdym razie Donutil zaczął przebijać wszystkie praskie mury.

W lata dziewięćdziesiąte nasz bohater rusza już z większym impetem. W teatrze dominują sztuki Szekspira(Hamlet, Sen nocy letniej) i o ile jest tego mniej, zaczyna się czas telewizji i kina. Z kinowych przebojów początku szalonych devadesátek, mnie ujął porucznik Troník i jego “ samopal vzor 24“ z filmu Černí baroni. Ta podana na wesoło historia tworzonych po wojnie i będących narzędziem prześladowania i eksploatacji, członków pomocniczych batalionów technicznych( pot. Pétépáků), określanych też jako černí baroni, zwala z nóg.  Niebywałe dialogi, niebywała barwność, bezprecedensowa obsada i ten sepleniący “polityczny“ w wykonaniu Donutila.

Chwilę potem Donutil sekunduje Polívce u Věry Chytilové w filmie Dědictví aneb Kurvahošigutntág. Mimo negatywnych recenzji, film ten zyskał z czasem, a dziś ta historia wiejskiego nuworysza z przypadku,  u większości budzi sentyment. Rolę też ma w tym i drugoplanowy adwokat Mirka Donutila. I w zasadzie lata dziewięćdziesiąte byłby to czas kilku bardziej znanych tytułów, jak Pasti, pasti, pastičky( Český lev za drugoplanową rolę męską), Lea,sporej liczby produkcji telewizyjnych, i na koniec ten jeden, którym Czesi inaugurują każde Boże Narodzenie, Pelíšky.

Pelíšky jako pozornie statyczna historia dwóch pięter jednej i tej samej kamienicy na krótko przed 21 sierpnia, to do dzisiaj najbardziej kasowy film duetu Hřebejk-Jarchovský. Do dzisiaj ciągnie się również pozytywnie za swoim aktorskim składem, a nasza aktorska dwójka na zawsze już będzie kojarzona z popisowym numerem z niedźwiedziem, czy “..to nejsou obyčejné lžičky”. Na marginesie gorąco polecam sylwestrowe 7 pádů Honzy Dědka, gdzie Eva Holubová sporo opowiada o kulisach jednej sceny z Pelíšek.

W zasadzie nawet jeśli Praga miała być cezurą kariery, Donutil komercyjnie zaczyna nam się unosić mniej więcej po roku 2000. Wtedy nastaje czas serii 3 plus 1 s Miroslavem Donutilem i Donutil stand-uper w ramach swojego One Man show. Warte wspomnienia być może jest datowane jeszcze na koniec lat dziewięćdziesiątych wydanie płyty Miroslav Donutil – Písničky, Které Mám Rád. To – co oczywiste – nie przekreśla licznych ról. Pamiętamy wybiedniałego sąsiada Simony StašovéRomán pro ženy, Želary, tudzież nominację do Czeskiego Lwa za drugoplanową rolę w filmie Nuda v Brně. Kilka lat później przychodzi dość ascetyczna rola w przeciętnym filmie – tak bez cienia wątpliwości by trzeba określić Román pro muže – i jedna scena będąca kwintesencją władzy. Prywatnie Cyril, starszy i obrotny brat dwójki rodzeństwa z tuzexowych czasów, po czasie prokurator generalny z genialnie wykształconym syndromem Boga. Gdy podróż życia, którą funduje śmiertelnie choremu bratu sięga zenitu, w jednej ze słowackich hotelowych restauracji rozgrywa sie epizod instantní polévka. Ta pyszna maniera mająca być może już w sobie początki odcinania aktorskich kuponów, zachwyca swoim minimalizmem. Z chęcią serwowałbym go studentom politologii, by uchwycić epicentrum politycznego koryta w swym największym etatystycznym zepsuciu.

Chwilę później jego David Lloyd George w jednym z odcinków serii według Pavla Kosatíka Veliké Bourání, wspaniale się układa w całość w przedwersalskich rozmowach z Masarykiem. Choć to nadal podobny typ roli, gdzie wyniosłość jako funkcja politycznych mocy, eliminuje behawioralne eskapady, wciąż się to przyjemnie ogląda od strony warsztatowej.

Warty wspomnienia jest jeszcze sentymentalny powrót PolívkyDonutilem do Věry Chytilové z sequelem Dědictví aneb Kurva se neříká.  Sam Polívka w odpowiedzi na krytykę tego filmu, posłużył się zabawną pointą:”Viděl jsi nějakej film, který stal za to, a měl dobré kritiky?”.

Dalej współczesność Donutila naznaczyła w tym dobrym i złym telewizja. Były jeszcze może dwa kinowe tytuły: mało zobowiązujące 10 pravidel jak sbalit holku, czy dość przeciętna Cesta do Říma. Potem jednak zdecydowanie wygrywa telewizja. Są gigantyczne gaże, jak za zrealizowanego na podstawie angielskiego oryginału, Doktora Martina, dość ubogo sprofilowanego społecznie lekarza. Są drugoplanowe i bardziej ozdobne role w serialach Dáma a Král, tudzież w Labyrint według Jiřího Stracha. Tam niestety naszego bohatera było stać  raptem na jedną bardziej ”godną” więzienną scenę. Reszta to bowiem wspomniane już kiedyś przeze mnie użyczanie ksichtu. Trudno w tym orzec wypalenie, wkrótce zresztą mają nadejść duże zmiany, bo obok dwóch niezłych telewizyjnych tytułów, Donutil postanawia rozstać się z Národním Divadlem.

Te wspomniane to Můj strýček Archimedes i Rašin, gdzie gra odpowiednio antybolszewika, którego życie krzyżuje z pewnym naiwnym greckim komunistą, oraz Karla Kramářa, przedwojennego narodowo-konserwatywnego polityka. Dwa lata później duet Ondřej Vetchý- Miroslav Donutil wzbogacony o owłosiony dekolt pewnego ostrawskiego narcyza, gości jeszcze w politycznie umoczonym  thrillerze Vysoká hra. Tu niestety znowu daje o sobie znać behawioralny leniwiec Donutila vide: minimalistyczna mimika, stare wyniosłe pozy i zatrzaśnięte dalsze aktorskie sufity.

Na koniec jeszcze parę słów o teatrze. Gdy kończy w narodowym, jego ostatnią tytułową rolą jest Don Juan Moliera, a ostatnim przedstawieniem sześćsetna inscenizacja Sługi dwóch panów, sztuki z którą będzie na zawsze najbardziej kojarzony. Sama decyzja tłumaczona była niemożnością sprostania repertuarowym obowiązkom, co uzupełniło dość mocno rodzinnie motywowaną decyzję. Decyzja mogła przy tym dziwić zważywszy komplementy – zresztą z wzajemnością – jakimi garściami obdarzał ówczesnego artystycznego dyrektora Michala Dočekala.  Tak czy owak, sama możliwość wspólnych teatralnych występów z synem Martinem na deskach teatru młodości, powinna nam wystarczyć(wcześniej syn Martin grał już na deskach narodowego z ojcem). W żaden przecież sposób nie przekreśla praskich możliwości, które Miroslava Donutila dosięgną już dziś niezależnie od miejsca teatralnego angażu. Skądinąd ta sama teatralna rodzinna chęć kazała najpierw  Bolkovi Polívce napisać sztukę DNA, w której grają wspólnie z córką Anną, podczas gdy Sztukę Šašek a syn wspólnie realizują z synem Vladimírem. Ponoć gdy Vladimír w święta zbił szklankę i się do niej komicznie pochylił, ojciec nie miał już wątpliwości, co do obsady. Dziś obie ojcowsko-synowskie pary w Brnie się wymijają, bo-  nie licząc koronawirusa może – panowie dwie swoje premiery: Šašek a syn, oraz Amadeus gdzie starszy z Donutilów gra główną rolę, przedzielili jednym dniem.  

W tej całej historii pięknej teatralno-kinowo-telewizyjnej karierze przewija się niczym bumerang refleksja wielu nad tym,co przed nim. Czy jak  w pytaniu Jana Kačera, ten wybitny estradowy mag miliona anegdot, nas czymś zaskoczy? Sprzyjają pewnie temu wciąż czynne techniczne możliwości, wiek, gdy już coraz mniej zaskakuje i być może szczypta poznawczej ciekawości. Miroslav Donutil schudł ostatnio koło dziesięciu kilo, dorobił się popiersia w teatrze Pasáž w Třebíči, zaczął znowu też zdradzać tę intelektualną wartkość naśladowcy życia tuż obok. Sypie anegdotami, otwarcie mówi o paradoksie epilepsji, która nie pozwalając ”używać”, zostawiła mu sporo sił, których innym aktorskim ”straceńcom” życia towarzyskiego już brak. Błyszczy aktualnie choćby w będącym kroczącym mementem przedstawieniu Smrt obchodního cestujícího w reżyserii Dočekala.

Gdy tych parę życiowych współrzędnych zestawić z dorobkiem, nie można się nie pochylić z uznaniem, czując jednakże spory niedosyt. Wątpliwości wciąż przecież budzi ten jeden jedyny Czeski Lew z czasów Chytilové, którą tak obłędnie pariodował. Po prostu nam to jakoś niknie w kontekście mocno finansowych wyborów, których nie oceniam. Bo czy Doktor Martin: Záhada v Beskydech coś artystycznie waży?

Kiedy w tym roku w Show Jana Krause widziałem Bolka Polívke, pierwszy raz usłyszałem zdartą do bólu płytę(ten nie miał epilepsji). Kiedy ten sam Jan Krause zaprosił tam tydzień wcześniej Donutila, był błysk i szarm. Jednocześnie z ostatnich dwóch dekad Polívky potrafię wymienić od ręki  jeden dobry serial, z osiem dobrych filmów i  z trzy znakomite kreacje. Nieszczęśliwie ostatnia z tych kreacji nie doczekała się czeskiego lwa, mając za konkurenta kapitalne Kobry a užovky. Gdyby jednak Domácí péče startowało w którymś z sąsiadujących ”roczników”, Polívka i Alena Mihulová wygraliby w ciemno. Tak czy siak bardzo bym sobie życzył by Jan Kačer dał się jeszcze czymś zaskoczyć-ostatecznie cholernie przyjemnie się tego Donutila ogląda.

Z innych filmowych wpisów polecam: Bolek Polívka i Miroslav Donutil czyli kto lepszy tym razem, Havel czyli mocne technicznie kino bez wpadek, Vlastníci czyli Jiří Havelka ze swoim znakomitym kinowym debiutem, Šarlatán czyli zupełnie nieczytelna Agnieszka Holland, Na střeše Jiřího Mádla czyli zabawnie i na plecach Aloisa Švehlíka.

Photo © Česká televize / Pavel Nesvadba

Similar Posts