Wśród niezliczonej liczby lokali w Pradze, sporej ich części nawet nie jesteśmy w stanie zrecenzować. Rozchodzi się już nawet nie o samą liczbę, czy prostą geografię, a choćby sztancę całego segmentu tzw.”zielonego obrusika”, w którą od dekad obrasta każda praska dzielnica. I tu oczywiście znajdą się fenomeny jak mostecka Severka, co nie czyni założonej reguły niesłuszną. Ot szukamy czegoś więcej, jak było z Cafe. Bar. Letka., czy Výčep korunní.
Havelská koruna jest tu jednak zjawiskiem innego rodzaju, bo podpadając pod inną sztancę, okryła się wśród rodaków dość niespotykaną sławą. Decyduje tu zapewne lokalizacja wraz z pogonią za starym. To pierwsze licząc tych kilka kroków od Václaváka jest autem, to drugie raczej mocno niedomaga. Po prostu mamy do dyspozycji garść artefaktów, jak “konzumační lístek”, tacę w ręku wraz z ekspresową wycieczka po narożniku pań z chochlami, firmowe talerze i kobiecinę za karę za kasą przy wyjściu. I nawet ta kasa tak nas już nie wzrusza, bo gdy pomyśleć o takiej krakowskiej jadłodajni U Stasi, to tam ta kasa wygrywa przynajmniej zaufaniem. O tym w gąszczu turystów Havelská Koruna może pomarzyć. Nie mówię tu -jak sobie ktoś pomyśli – o komercyjnej stronie przedsięwzięcia, a jedynie pewnej stylizacji. Stylizacja tylko udaje, choć to właśnie jej wespół z wyraźną kolorystyką i lokalizacją Havelská koruna zawdzięcza swą renomę.
Ponieważ tych kilka dzisiejszych akapitów nie jest szczegółową recenzją, dorzucam ceny w zarysie. 50Kč za pierwszą lepszą zupę, Hovězí na česneku i houskový knedlík za 159 Kč już coś zarysowuje. Owszem, mamy rok galopującej inflacji, Svíčková była poprawna (Hovězi miał na podorędziu niezrozumiałe dla nas pieczarki w sosie), ale po formacie stołówki uchodzącej za atrakcyjną cenowo, oczekujemy więcej. Za sam Hověží dorzucając kapustę – niezgorszą -wylądowałem na poziomie ponad 200 Kč, a płacący przede mną za czteroosobową rodzinę pan sięgał do kieszeni już dużo głębiej. W zasadzie nawet przy piwie byli konsekwentni i do tańszego Gambrinusa dorzucili bardziej sławnego kolegę Pilznera. Wszak to najdroższy z koncerniaków.
Podsumowując: po wizycie tam wam nie ubędzie, wybór jest bogaty, co tłumaczą po części wariacje knedlik-kasza-ziemniaki-ryż , podawane do konkretnych mięs etc. Na pewno nie będziecie mieć też trudności z trafieniem. Dalej niestety różowo już nie jest. To jakiś tam szynk królujący wśród bogatych wspomnień Polaków i innych nacji po wizycie w Pradze. A że ci nie wyściubiają nosa poza historyczne centrum, nie mają wielu szans na coś lepszego. Te porównywalne zaś i bliższe czeskiej naturze hospody mamy na wyciągnięcie ręki. Piwo dostaniemy tam to samo, kelnerki będą tryskały tym samym codziennym czeskim entuzjazmem (sic!). Za to -czego Havelská koruna wam nie zaoferuje – oszczędzicie sobie bitwy o stolik, do którego ciepły posiłek doniosą. A że przy tym poczujecie fryturę w kotlecie na czas całej waszej praskiej przygody- tylko wartość dodana.
Z innych wpisów polecamy: Malý svět techniky U6-czyli Ostrawa z bajtlem, Czyli Czech namiotową porą, Miroslav Krobot-czyli Pan Ewenement, 70 lat Miroslava Donutila-czyli samopal vzor 24 w natarciu, 70 lat Miroslava Donutila-czyli samopal vzor 24 w natarciu
Photo © czechypopolsku.pl