Prvok, Šampón, Tečka a Karel okładka

Prvok, Šampón, Tečka a Karel wyszły spod pióra człowieka w swej prostodusznej wesołkowatości raczej bezkompromisowego. Dość wysłuchać tych kilka telewizyjnych wywiadów, gdy Patrik Hartl błądzi w skansenie swojego poprzewracanego w szalonej atmosferze życia. To wieczne dziecko i człowiek-paradoks pełne wdzięku i o słabo wyostrzonym towarzysko społecznym szlifie, musi budzić sympatię.  Prawdopodobnie niczego nas nie nauczy, ale też rozbawi do łez, bo wnikając w jego uchachany świat, nie dostrzeżemy żadnej sztucznej stylizacji.

Prvok, Šampón, Tečka a Karel przenika takim właśnie obrazem swego autora z telewizyjnych programów, który w popkulturze tak wyrobionej swą nietuzinkowością, jak ta czeska, musi znaleźć sobie swe miejsce. Patrik Hartl budzi uśmiechy, rozczula, czasem może krępuje widownie niedowierzaniem, ale nie nudzi. Jego życiowy zegar tnie wiatr, dmie przez ludzkie historie, niezłomności i rozbudza. Jest w tym być może infantylność, nie czuć nadąsanej głębi, ale za to bije swoboda.

Czwórka głównych bohaterów, Prvok, Šampón, Tečka a Karel, po czasach kilku wspólnie spędzonych licealnych lat pognali na cztery różne strony praskiego świata. Dzielą ich pieniądze, rodzinny status i gros tych obiegowych mikro-prawd o życiu, tworzących bezpieczny parawan dysonansu poznawczego. To jednak, co ich łączy, to wiek i zbliżająca się już na pierwszych kartach książki maturalna rocznica. Tej nie odłoży w czasie żaden codzienny lichy światopogląd. Po prostu chłopaki obudzili się w średnim wieku, który by trzeba jakoś rozładować. Wszyscy kojarzymy te pijane objęcia, westchnienia i młodociane zakłady, ale te z książki Prvok, Šampón, Tečka a Karel naprawdę mocno wstrząsną.

Nie będzie w nich prawdy o życiu, nie zalewituje w naszych światopoglądach, ona nas rozchmurzy i zafrapuje. Będzie odrobinę wulgarnie, trochę seksistowsko, ale podróż przez wiek średni tych czterech gości, świat ich niewypowiedzianych pragnień, niezweryfikowanych przypuszczeń i szalonych kratochwil, nam się musi spodobać.

Pozostaje więc po wszystkim jeszcze skala umiejętnej kalibracji oczekiwań. Oczywiście więc słuchamy tylko muzyki poważnej,  czytamy tylko szerokie formaty weekendowych dodatków Rzepy, a reszta niech będzie dla pospólstwa. Ale może jakiś Zbysiu Wodecki, kilka dyskotekowych tandet dla rozluźnienia stawów podczas jakiejś głupiej rodzinnej imprezy? Bo jeśli uwolnimy u siebie tych parę przyziemnych akcentów naszych dusz, Prvok, Šampón, Tečka a Karel, będzie musiał nas rozweselić. To właśnie ten dobrze zrealizowany format popkulturowego szaleństwa dla chwilowej autohigieny.

Photo © czechypopolsku.pl

Similar Posts