Mieszkając w województwie śląskim Český humor nie mógł ujść naszej uwadze. Liczba czeskich knajp w regionie, czy bardziej ogólnie w Polsce rośnie, choć według nas po prostu odpowiada ciężarowi gatunkowemu czeskiej kuchni. Ta zaś nie jest ani duża, ani mała, a pokutujące wciąż przekonanie o jej sytości podlanej solidnym piwem, zaprowadza tam systematycznie kolejnych śmiałków. Jeśli więc jest to pewne zjawisko, warto byłoby je usystematyzować w poszukiwaniu pewnych podobieństw.
A zatem, na pewno nie są kalką starej czeskiej gospody, jak pamiętamy ją jeszcze z czasów PRL-u. Nie są to też lokale tanie, gdzie czeski Kowalski zaszedłby kilka razy w tygodniu na piwo, dorzucając coś na ząb. Bądźmy szczerzy- położyłoby go to raz-dwa. Tu mamy jasne aspiracje finansowe, skonceptualizowane na nowo wspomnienia, oraz niezrozumiały i już dzisiaj bardziej narracyjny fenomen ich piwa. Polska bowiem tak historycznie, jak i w segmencie niekoncerniaków i ogółem górnej fermentacji, Czechom kłaniać by się nie miała.
Także wystrój naszych czeskich restauratorów bardziej uderza w wielkomiejskie tony, niż szuka oryginału. To co z kolei osobiście mnie smuci, to kucharze zbyt szybko “przekwalifikowani” na czeską diakrytykę. Z samych Gliwic znamy takie przypadki dwa. Pierwszy dotyczy całkiem “głośnego” lokalu i został potwierdzony przez znaną nam osobę. Drugi chcąc tematycznej czeskiej imprezy zaangażował w to swego Bogu ducha winnego kucharza, czym sądząc po utopencach, mocno rozbuchał jego ambicje. Ponieważ w tym przypadku podpytano nas o rezultat, nasza asertywność musiała przystopować wykonując szereg szpagatów, by owym śmiałkom niezohydzić czeskiej kuchni całkowicie.
W każdym razie konsekwencji powyższego jest wiele. Będący standardem knedlik z zamrażalnika, kapusta bez kminku, oraz z pomidorkiem koktajlowym dla podbicia merkantylnego licznika i zupełny brak zrozumienia dla flagowego dania, jakim jest Svíčková na smetaně, to tylko wierzchołek góry lodowej.
Te przydługawe akapity miały jednak pewien cel, by Český humor w tej matrycy podstawowych zmiennych umiejscowić. Nasz bohater więc nie jest lokalem klasy ekonomicznej, a wystrój z neonami Pilznera, cegłą i fototapetą świadczy o wyższych aspiracjach. Te z pewnością mają być podbite dużym zaangażowaniem młodego personelu, dokładającego starań na każdym etapie obsługi. Nas raziły tylko czeskie językowe gafy, bo jeśli już próbują, to tych kilka minut nauki czeskiej diakrytyki byłoby wskazane. A tak niestety powstał językowy potworek, któremu można było zapobiec, dorzucając temat do szkoleń, którymi Český humor na facebooku się obficie chwali. Tak czy siak, uśmiech, kultura osobista, chęć podania w jednym czasie, wzgląd na dzieci -wszystko to wyszło wam ogółem na plus.
Dalej mamy operowanie fenomenemem Pilznera z jego twardym reżimem kultury picia – wśród koncerniaków wcale nie tak oczywistym – co było niezłym wyborem. Nas zastanawia tylko u Pilznera rezygnacja z Čochtana, na co zapewne restaurator nie ma wpływu. Być może duża zawartość naturalnego dwutlenku węgla i mocny “řez” Polaków nie przekonał. Fajnie też , że rżniecie piwo, bo już Kozla pozostawiamy bez komentarza.
Następnie spoglądamy kolejno do karty orientując się w ofercie. Ceny mieszczą się w medianie, lecz już sama oferta wydaje się aż nazbyt konserwatywna. Nie ganimy tego, docenilibyśmy perfekcyjnie podaną klasykę, choć osobiście chcielibyśmy inaczej. Niedawno odwiedzona Hospůdka Czeska Restauracja z ich bogactwem karty na wstępie was mocno przyćmiła. Zresztą zawsze Hovězí Guláš z buraczkami na ciepło i Bramborák podany z borowikami może znaleźć się i w waszym menu. Wy postanowiliście się jednak trzymać czeskiego kręgosłupa, więc należało uczynić to przynajmniej poprawnie.
Niestety tylko nasz spory Hovězí Guláš ucieszył wyważonym smakiem piwa i papryki wspartym sporej ilości mięsem, ale już zdradził oczywisty mankament. Nie lubimy zamrażalników, głównie tych sklepowych za czeską granicą, i nawet jeśli czasem sami z wygody kupujemy tam bułczane knedliki, restauracjom wyznaczamy wyższe cele. Być może sporo knajp tak funkcjonuje, a przygotowanie knedla w warunkach restauracyjnych kosztuje więcej czasu niż polski schabowy, ale wciąż po cichu na to liczymy. Wiemy również posiłkując się kilkoma polskimi doświadczeniami, że jest to możliwe. Wasz gulasz w sąsiedztwie “waszych” knedli zebrałby tu tylko pochwały.
Svíčková na smetaně – czeska narodowa chluba – to już inna bajka i polegliście bez reszty. Nie licząc słoniny w mięsie, o której nie zapomnieliście, a co zdarza się dość często, nic wam nie wyszło. Pominiemy tu twarde, wysuszone mięso bez smaku, bo tu odpowiedź jest jasna. Mięso nie było cięte ze świeżej svíčkovej. Nas zawiodł jednak bardziej sos. Ten był bowiem mdły i bez wyrazu, a brak słodkości kompletnie nie odpowiadał oryginałowi. Pomijamy tu też kolorystykę, bo ta każe się zastanawiać nad tym, jak ten niedzielny czeski przysmak w ogóle powstawał.
Podsumowując więc “ Ludwiku Dorn i Sabo! Nie idźcie tą drogą“. Český humor jest nadal na początku swej drogi i może jeszcze chwilę korzystać z taryfy ochronnej.. Być może część waszych nieuświadomionych klientów poczuje się zaspokojonych już dziś, ale my wierzymy, że stać was na więcej. Czeskiej kuchni na śląsku nie jest wiele, macie zgraną ekipę młodych osób i nic nie stoi na przeszkodzie, by ciut nad przeciętność się wybić. Ostatecznie przecież wspólnie, acz z innych pobudek, powinniśmy czeską kuchnię propagować.
Z innych wpisów polecamy: 70 lat Miroslava Donutila-czyli samopal vzor 24 w natarciu, Havel-czyli dobrze technicznie i w płynnym ciągu logicznym, Anna Malchárková i Grunt – czyli piękna narracja ku czci ziemi, Czyli Czech namiotową porą, U Vávry-czyli czwórka plus z aspiracjami.
Photo © czechypopolsku.pl